Na początku lata, w warszawskiej Hali Koszyki fotograf-portrecista Maksymilian Ławrynowicz otworzył wystawę „Ikony”, na którą złożyło się trzydzieści portretów kobiecych w stylizacjach inspirowanych kobiecymi legendami. Violetta Villas stanęła tu obok Coco Chanel, a odwieczne rywalki – Elizabeth Tylor i Audrey Hepburn zasiadły ramię w ramię przed obiektywem fotografa.
W te wszystkie legendarne kobiety wcieliły się osoby znane z pierwszych stron gazet. Odwiedzając wystawę – nie ukrywam – spodziewałam się celebryckiego splendoru i fejmu. I to nie w tym dobrym rozumieniu. Czekało mnie jednak zaskoczenie. Mimo, iż zdjęcia są postprodukowane w mocno vogue-owskim stylu, z obrazów patrzyły na mnie oczy pełne nostalgii, ciepła, zmysłowości, często nawet smutku. Portrety okazały się przemyślane, proste i właśnie w swej prostocie mocne i wibrujące. Ciepłe, zmysłowe, z mocnym przywiązaniem do detalu. Wystawa wzbudziła we mnie prawdziwe wzruszenie, na które nie byłam zupełnie przygotowana. Zmotywowała mnie również do ponownego „wzięcia na warsztat” moich synaps życiorysów legendarnych kobiet.
Sam autor wystawy pisze o niej: „O czym zapominamy, godząc się na jednoznaczne skojarzenia, które na zawsze przylgnęły do tych wyjątkowych kobiet? Czy nie zapominamy o tym, że przede wszystkim, za warstwą ich legendy kryje się prawdziwy człowiek?”
To proste pytanie wstrząsnęło mną do głębi. Co znaczy być Ikoną? Jaką cenę przyszło zapłacić tym wspaniałym, legendarnym kobietom za ich „niezapominalność”? Dzisiaj postrzegamy je właśnie jednowymiarowo, ale w swoich czasach budziły one skrajne, często nieprzychylne emocje. Pomyślałam o mojej idolce Brigitte Bardot. Dzisiaj prawdziwej ikonie kobiecości, seksualności, zmysłowości. W czasach swojej kariery uchodziła wszak za obrazoburczą skandalistkę! Ale po co szukać za granicą? Wystarczy spojrzeć na Kalinę Jędrusik, w którą na wystawie wcieliła się aktorka teatralna Anna Mierzwa. Powłóczyste spojrzenie, pełne lepkiej zmysłowości i napięcia. Dzisiaj Kalina to symbol feminizmu i seksu – dawniej kobieta, której życie wzbudzało taki sam zachwyt jak oburzenie a nawet niesmak. Ileż musiała mieć w sobie odwagi, aby żyć po swojemu – bez kompromisów?
Poruszona wizerunkami ikon odkrytych na nowo i odtworzonych przez polskie aktorki i modelki, skontaktowałam się z autorem w celu przeprowadzenia wywiadu. „Skoro wystawa wzbudziła w Tobie potrzebę przemyślenia na nowo historii tych wszystkich kobiet i ich trudnej drogi na firmament, to moja robota jest skończona i osiągnąłem swój cel. Nie mam nic do dodania.” – usłyszałam w słuchawce. „Warto jednak porozmawiać z kobietami ze zdjęć – w końcu to one musiały wejść w czyjeś buty. Moim zadaniem było tylko strzelenie zdjęcia w odpowiednim momencie”.
Poszłam więc za tą radą i spotkałam się z kilkoma wyjątkowymi kobietami, które na wystawie wcieliły się w kobiety niezapomniane. Zapraszam do lektury naszych krótkich, intymnych i szczerych rozmów o tym, co to znaczy dla każdej z nich: ikoną być?

Wielokrotnie złamane serce, nielegalna aborcja, samobójstwo i pożegnalny liścik „Życie stało się dla mnie nie do zniesienia. Wybaczcie”. Jak to było zostać na chwilę Dalidą? Na szczęście, nie musiałam przeżyć tego co ona, żeby zrobić dobre zdjęcie. Ale jestem mocno empatyczna, dlatego byłam w stanie wyobrazić sobie, co może czuć kobieta czy po prostu człowiek po takich doświadczeniach. Więc zostać Dalidą było słodko-gorzko.
Czy odnalazłaś w tej postaci pierwiastki z własnego życia? Dalida jest właśnie idealnym przykładem legendy, która za fasadą swojej sławy, talentu i splendoru - cierpiała. Czy znanym ludziom wolno cierpieć czy mieć słabości? Patrząc na to co i w jaki sposób przekazują media, jak bardzo potrafią być okrutne i bezwzględne, czego sama doświadczyłam, z całą mocą powinnam odpowiedzieć - nie. Wierzę jednak w to, że obojętnie jaki zawód uprawiamy to wciąż jesteśmy tylko, lub może „aż” ludźmi. My – aktorzy – mamy przecież jak każdy inny swoje słabości, emocje, bardzo często też cierpimy, z tą tylko różnicą, że jesteśmy na świeczniku… Obserwują nas i oceniają zupełnie obcy, niewtajemniczeni w nasze życia ludzie. Dlatego często – niestety – to wszystko boli jeszcze bardziej. Jesteś piękną kobietą i zdolną aktorką. Jednak świat skąpany w blasku fleszy, jak sama powiedziałaś, jest bezlitosny. Sama się w końcu o tym przekonałaś wielokrotnie: ciągłe komentarze na temat Twoich domniemanych zabiegów chirurgicznych a często nawet pseudo-newsy uderzające bezpośrednio w Twoją rodzinę. Czy życiorysy tych wszystkich legendarnych kobiet są dla ciebie inspiracją, aby robić swoje? Czy myśl, że przechodziły przez podobne sytuacje dodaje Ci sił? Podziwiam te wszystkie kobiety i bardzo im współczuje jednocześnie, bo wiem, co to znaczy. Ale inspirują mnie silne osoby, które nie przejmują się innymi ludźmi. Staram się być taka jak one, choć przyznaję, że czasem to tytaniczny wysiłek. Nauczyłam się jednak przez te wszystkie lata, że cokolwiek bym powiedziała albo zrobiła i tak nie będzie podobać się to wszystkim. Nie da się zadowolić wszystkich, i tak szczerze- po co to robić? Podjęłam więc decyzję o pewnej zasadzie: przestałam komentować jakiekolwiek „doniesienia”, które dotyczą mojej strefy prywatnej. Nie przepraszam za to jak wyglądam i nie tłumacze się ze swoich relacji rodzinnych. Jeśli ktoś ma pytania o moje życie zawodowe czy wyzwania aktorskie – zapraszam do rozmowy!
Niech więc tak będzie! Na zdjęciach Maksymiliana widzimy w pełnej krasie spektrum twoich aktorskich, często dramatycznych możliwości. Dlaczego Maksymilian zawsze wybiera Ci takie postaci? Myślę, że Maksymilian jako twórca zdjęć lubi wykorzystywać tę moją dramatyczną stronę. Nie ukrywam, że bardzo mnie cieszy, bo rzadko mam okazje pokazać tę część mojej osoby a co za tym idzie mojego aktorskiego wachlarza.
Co to znaczy dla Ciebie być ikoną?
W dzisiejszych czasach, mamy mało autorytetów. Sezonowe osobowości pojawiają się i znikają. Ikony są odległe, nieosiągalne, każdy ma o nich inne wyobrażenie. Są wspomnieniem, duchem czasu, ideałem w swojej złożoności. Bycie ikoną wiąże się z odpowiedzialnością, bo jest się inspiracją dla całych pokoleń.
Rozmawiała: Agata Frankowska / Magazyn Imperium Kobiet